W Polsce po zakażeniu HIV w ramach rządowego programu bezpłatne leczenie antyretrowirusowe otrzymuje ok. 14 tysięcy osób. Będąc zakażonym HIV można żyć w miarę komfortowo, ale leki nie usuną lęku przed stygmatyzacją – mówi Robert Łukasik, prezes zarządu Stowarzyszenie „Pozytywni w Tęczy”.
- Zakażeni HIV boją się przyznawać do swojej choroby, choć – co paradoksalne – wiadomo, że osoba z HIV, lecząca się, po uzyskaniu niewykrywalnego poziom wiremii nie zakaża innych
- – Istnieje problem stygmatyzacji społecznej osób z HIV. Tu potrzebujemy bardzo dużych oddziaływań edukacyjnych – mówi Robert Łukasik prezes zarządu Stowarzyszenia „Pozytywni w Tęczy”
- W społeczeństwie nadal obecne jest przekonanie, że AIDS to choroba dotykająca tylko osoby z środowisk homoseksualnych i narkomanów. Niektórzy tkwią w przekonaniu, że HIV można zarazić się w toalecie
- W Polsce w programie leczenia retrowirusowego znajduje się około 14 tysięcy osób zakażonych HIV. Co roku do programu dołącza około tysiąca. Są skutecznie leczeni
Zakażenie HIV to nie koniec świata
– Przychodzą do nas bardzo często osoby ze świeżo zdiagnozowanym zakażeniem HIV, z przekonaniem, że to „koniec świata”. To jest bardzo naturalne i normalne. Tłumaczymy, że to jednak nie jest koniec świata, że można żyć w miarę komfortowo, są leki – opowiada Robert Łukasik, prezes zarządu Stowarzyszenia „Pozytywni w Tęczy”, które wspiera osoby z HIV.
Dzięki postępowi medycyny zakażeni wirusem HIV, dbając o siebie i kontynuując leczenie antyretrowirusowe (konieczne jest codzienne przyjmowanie leku w postaci tabletki), mają szansę na przeżycie tylu samo lat, co ich rówieśnicy bez zakażenia. Nadal jednak boją się przyznawać do swojej choroby, choć – co paradoksalne – wiadomo, że osoba zakażona HIV, lecząca się, po uzyskaniu niewykrywalnego poziom wiremii nie zakaża innych.
– Otwarty pozostaje problem stygmatyzacji społecznej, odrzucenia. Tego niestety leki nie załatwią. Tu potrzebujemy bardzo dużych oddziaływań edukacyjnych – mówi Robert Łukasik.
– To jest największy problem zgłaszany przez osoby, które przychodzą do nas. Nie radzą sobie nie dlatego, że mają problemy z leczeniem, ale dlatego, że nie mają odpowiedniego wsparcia psychicznego w rodzinie, wśród przyjaciół – dodaje.
Dalsza część artykułu w linku: